top of page
Writer's pictureWojciech Falenta

Obserwacja

Dzisiaj spotykamy się po raz pierwszy w Nowym Roku, po prawie dwutygodniowej przerwie, więc moja propozycja jest taka, byście sami między sobą zdecydowali, jak będzie wyglądać trening.


Powyższymi słowami przywitałem zawodników w kategorii żak na pierwszym treningu w 2020 roku.


Z doświadczenia z poprzednich lat wiedziałem - a przynajmniej spodziewałem się - że zawodnicy przyjdą na odbywający się 2 stycznia trening mniej skoncentrowani niż zazwyczaj (są jeszcze ferie), a przede wszystkim spragnieni gry po świątecznej przerwie od zajęć.


Układanie szczegółowego konspektu, a następnie od razu wymaganie od zawodników skupienia nie miało większego sensu.


No więc cały trening grali - zapewne właśnie pomyślałeś.


Ja również dokładnie tego oczekiwałem.


Rzeczywistość przerosła moje (nasze?) oczekiwania.


Czekajcie, przecież musimy się najpierw rozgrzać! - zauważył ośmioletni Krzysiek, gdy jego koledzy już mieli wybierać składy do meczu.


Zamiast tego, wybrali zatem berka i ruszyli.


Musisz zrobić tak i tak - błyskawicznie wytłumaczył zasady zabawy Sebastianowi, który jest w grupie od niedawna, Adam*.


Rozgrzewka trwała pełne, intensywne 10 minut. Dzieci same zmieniały berków i same wyznaczały sobie nawzajem dodatkowe zasady. Nie potrzebowały żadnych oznaczników (mimo że wiedziały, gdzie są).


W końcu zawodnicy sami zatrzymali zabawę i przeszli do gry. Sami wybrali kapitanów, którzy wybrali składy, a następnie zarządzili, by każda z drużyn przeniosła po jednej bramce w odpowiednie miejsce. I dokładnie je ustawiła. Jeszcze tylko mały konflikt o to, czy potrzebne są oznaczniki (tym razem uznali, że się przydadzą) i... znowu ruszyli.


W trakcie meczu, gdy kolega potrzebował pomocy, sami zatrzymali grę i pomogli mu wstać. Gdy potrzebowali się napić, sami - indywidualnie - biegli po butelkę lub bidon. A następnie sami ustawiali wodę blisko bramki. Żeby następnym razem pobiec mniej. I stracić mniej gry.


Ja - trener - przez cały ten czas obserwowałem i z uśmiechem na ustach... podziwiałem. Samodzielność i kreatywność dzieci. To, jak bardzo - jako dorośli - bywamy niepotrzebni.


A co zrobiła następnie - po identycznym przywitaniu - starsza grupa zawodników (też żaki)?


Na pewno przeszła od razu do gry - musiałeś, tak jak ja, pomyśleć.


Pudło.


Jej rozgrzewka trwała minut... 30. Zawodnicy podzielili się na dwu- i trzyosobowe grupy, a każda robiła następnie co innego. Podania. Strzały. Berek z piłką.


My podrzucamy piłkę do góry i próbujemy przyjąć. Klatą za trzy punkty, udem za dwa, stopą za jeden - relacjonował mi Alan.


Sam znowu ograniczyłem się do - tym razem aktywnej - obserwacji i... wygłupiania się razem z dziećmi.


A do meczu - podzielili się pięciu na... ośmiu - dołączyłem jako neutralny, choć zawodnicy potrzebowali trochę czasu, by zorientować się, że gram zawsze z drużyną będącą przy piłce. Protestów nie było.


Dzieci są super. ;-)


* Nie widziałem trenera, który potrafiłby w podobnej sytuacji wytłumaczyć cokolwiek zawodnikowi... szybciej.

198 views0 comments

Recent Posts

See All

Comentários


bottom of page